28 stycznia 2014

Patrous.

Cześć.
Cóż.. brak weny daje się we znaki. Jakoś nie możemy zacząć tego pisać, ale postaramy się jak najszybciej coś dodać. Nie chcemy, żeby to było takie 'na odpierdol' wiec trochę czasu zajmie nam napisanie w miare długiego i ciekawego rozdziału.
Prawdopodobnie także nowe rozdziały będą dodawane raz w miesiącu ze względu na to, że obie mamy swoje sprawy, swoje życie i oczywiście szkołę, której trzeba poświęcić trochę więcej uwagi.
Prosimy o cierpliwość i do następnego rozdziału.


Alice&Sasza

19 stycznia 2014

Rozdział 4

Przepraszamy za ten poślizg w czasie z Saszą, ale miałyśmy problemy techniczne. Oto nowy rozdział:



Rozdział 4.


W drzwiach stał dobrze zbudowany chłopak. Miał brązowe włosy, które dobrze kontrastowały z jego jasną karnacją i zielonymi oczami. Will był wysoki, ale nie za wysoki. Przerastał jednak większość kolegów ze swojego rocznika.
William rozglądał się po barze, a gdy jego oczy napotkały wzrok dziewczyny podszedł i usiadł obok.
- Hermiono. Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie? - Byli w tym samym wieku, jednak ich domy od dawna se sobą walczyły. Gryffindor i Slytherin. Był również jedynym z całej szkoły, który znał prawdę o niej. Do 1 klasy lubił jej dokuczać.
Kiedy wróciła do domu na wakacje on postanowił ją śledzić stąd dowiedział się gdzie mieszka. Pewnego wieczoru poszedł do dziewczyny by trochę ją podenerwować, ale nie dostał takie szansy. Usłyszał krzyk z głębi domu więc wpadł tam jak rakieta. Wiele można było powiedzieć o Willu, ale nie to, że nie dba o ludzi. Kiedy ma przyjaciół to walczy o nich. W końcu przyjaciele to największy skarb w życiu. Nie byli wtedy przyjaciółmi. Ha! Nawet dobrymi znajomymi, ale mimo wszystko biegł do jej pokoju wiedziony krzykami. Wtedy zobaczył George’a leżącego na bezbronnej i płaczącej dziewczynie, unieruchomionej przez silne ramiona starszego mężczyzny. Will wyciągnął różdżkę i ściągnął “ojca” z Hermiony. Zabrał Gryfonke do siebie i zaopiekował się nią. William był pierwszą osobą, której opowiedziała o swojej historii. Waleń od tamtej chwili starał się nie uprzykrzać życia dziewczynie i trzymał się zasady “nie było tej rozmowy”. Dla świata nadal byli największymi wrogami, jednak kiedy zostawali sami wszystko zmieniało się o 180 stopni. Można by rzec, że nawet Wiewióra nie miała takiego dobrego kontaktu z Panną-Wiem-To-Wszystko.
- Bywało lepiej. Co u ciebie? Jak ojciec? - Jego ojciec od jakiegoś czasu chorował i Will był zmuszony pomagać mu w prowadzeniu interesu. Przecież nie mógł zostawić wszystkiego na barkach ojca, który nie należał już do najmłodszych.
- Lepiej. Już o wiele lepiej niż w zeszłym roku. Chodzi do uzdrowicieli i na szczęście leki które mu dali pomagają. Chce, żebym wrócił na ten rok do Hogwartu.
- No to się ciesze.
- Zostawmy rodzinne sprawy. O czym chciałaś porozmawiać?
- O twojej pracy - powiedziała. Jego ojciec prowadził klub ze striptizem do którego chodził Draco.
- Co? Szukasz zajęcia? - zaśmiał się i zamówił piwo od barmana.
- Nie, dziękuję. - zaśmiała się perliście. - Ale chcę Cię zapytać o jedną dziewczynę, która tam pracuje. Blondyna, niebieskie oczy.
- Wiele mi to mówi… W klubie jest wiele blondynek.
- Zdaje mi się, że widziałam ją w Hogwarcie kilka lat temu.
- No to zostają 3. Jedna z nich tylko tańczy i jest wysoka, druga, tańczy, pieprzy się i jest niska, a trzecia robi te dwie rzeczy i jest wysoka.
- Jak się nazywa ta trzecia?
- Nie powinienem wyjawiać imion, ale po starej znajomości ci powiem - puścił jej perskie oko. - Meissa Black.
- Dzięki Will - powiedziała po czym odwróciła głowę wiedziona głosem, który ją wołał. Draco.  - Nie było mnie tutaj - powiedziała i już chciała się aportować kiedy William pociągnął ją do kąta między ścianą a kominkiem. Kominek był duży i odstający od ściany, więc wpasowała się, a całe jej ciało było w cieniu. Will stojąc tuż przed dziewczyną pochylił głowę i położył ręce na jej talii. Złączył ich usta w w lekkim pocałunku. Zdziwiona tą nagłą bliskością przez chwile pozostawała w szoku, jednak z chwilą, kiedy uświadomiła sobie co tak naprawdę się dzieje poddała mu się.
Blondyn ruszył w stronę baru. Byłam wdzięczna Willowi  za to, że tak nas ustawił ponieważ mogłam oglądać większość pomieszczenia a byłam ukryta w cieniu. Draco podszedł do barmana i zapytał:
- Była tutaj dziewczyna? Mniej więcej takiego wzrostu - tutaj Hermiona była pewna, że pokazał ręką jej wzrost, ale widok zasłaniała jej głowa Williama. - brązowe loki, karmelowe oczy, pewnie grzecznie ubrana.
- Była tutaj - odezwał się szybko Will. Gryfonka zrobiła wielkie oczy i ugryzła go mocno w dolną wargę. - Auć - mruknął cicho i spojrzał dziewczynie w oczy.
- Co mówiłeś? - spytał Draco zdziwiony. Brązowowłosy odwrócił lekko głowę i powiedział:
- Była tu przed chwilą, ale gdy cie usłyszała to się aportowała. - po tych słowach wrócił do ust gryfonki. Znów się całowali a Hermionie się to podobało.
- Kurwa - mruknął. - dopiero co się dowiedziałem, że jest tutaj. Szybka jest. Wiesz gdzie się udała? - zapytał głośniej.
- Malfoy, jestem zajęty jak widzisz. - oderwał się by to powiedzieć i wrócił do ust Hermiony. - A właśnie. - odwrócił głowę. - Kazała ci przekazać, żebyś szedł do Mei.
Gryfonka stanęła jak wryta. Will to wyczuł, ale nie przestał jej całować. Popatrzył na nią wzrokiem, który mówił “zaufaj mi”. No dobra - pomyślała.
- CO? - wrzasnął Draco.
- Też mnie to zdziwiło. Mówi się “Idź do piekła”. - Zaśmiała się cicho i wbiła się w jego usta. Willa zdziwiło to, ale odwzajemnił ten żar.
- Dobra. Dzięki stary. - powiedział Malfoy i wybiegł z pubu.
- Nie ma za co… - powiedział cicho William.
Nastolatkowie nie oderwali się od siebie. Stali tak jeszcze przez chwilę, a Hermiona nie wiedziała ile czasu tak stali. Sekundy, minuty? Pierwszy oderwał się ślizgon. Wrócił na krzesło barowe i powiedział:
- Jezu, dziewczyno. Nieźle się całujesz.
- Skąd wiedziałeś? - zapytała gryfonka ignorując jego stwierdzenie.Usiadła obok niego i upiła spory łyk piwa, nie tracąc kontaktu wzrokowego.
- Szczerze? Strzelałem. Sądziłem, że to nie może być przypadek, że pytasz się o Black, kiedy Draco cię woła to uciekasz, a byli ze sobą wczoraj w nocy.
- Widziałeś ich? - Hermiona zakrztusiła się wyobrażając sobie jak to musiało wyglądać. Draco i Meissa są razem w pokoju, a Will podgląda ich przez dziurkę od klucza.  
- Nie w ten sposób! - zawołał chłopak śmiejąc się. - Widziałem jak szła z nim na zaplecze.
- Co do pocałunku… - zaczęła gryfonka.
- Jeżeli powiesz, że nie powinienem tego robić, to pomyśl, że on by cię wtedy znalazł. A i tak chciałem to zrobić od bardzo dawna. - uśmiechnął się szlmowsko. Spojrzała na niego lekko zdezorientowana. Gdy dotarł do niej sens słów zarumieniła się delikatnie i speszona odwróciła wzrok.
- Mimo wszystko nie powinieneś tego robić, wiesz o tym. Nie chce żeby to co jest między nami po prostu runęło, przecież wiesz. Ta przyjaźń dużo dla mnie znaczy. - mruknęła cicho nie patrząc w stronę Walenia. Kiedy odpowiedź nie nadeszła spojrzała na niego. Miał nieobecny wzrok. - Will ja… Przepraszam, pójdę już.
Wstała z krzesła i rzuciła się do wyjścia. Kiedy dziewczyna szła drogą powrotną do motelu  zaczęło padać, ale uśmiechnęła się. Przypomniała sobie pocałunek z Willem. Nigdy nie sądziła, że do tego dojdzie. Uważała, że będzie ich łączyć tylko przyjaźń. Wróciła do motelu cała przemoczona a top, który miała na sobie przyklejał się do je ciała. Wróciła do swojego pokoju i zobaczyła mokrego mężczyznę który siedział na łóżku z różdżką w ręku. Kiedy weszła podniósł wzrok.
- Will… co ty tu robisz? - zapytała.
- Możesz to nazwać porwaniem - uśmiechnął się i wstał na równe nogi. Nawet nie zdążyła krzyknąć, a już trzymał ją na rękach. Aportował się szybko przed swój dom i wszedł do niego nie wypuszczając jej z ramion


***
Gryfonka przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Coś się zmieniło w ciągu ostatniego tygodnia spędzonego z Willem, tylko nie była pewna co. Oczy w których było widać nie znikające iskierki radości czy może usta na których uśmiech zagościł na stałe.
Kiedy William wyciągnął ją z tego okropnego motelu stali się tak jakby parą. Właśnie, tak jakby. Zachowywali się jak typowa para jednak… brakowało tylko czułych słówek i zapewnienia o uczuciu o jakim nikt nic nie mówił.
- Miona? Mione gdzie jestes? - usłyszała tak dobrze znany sobie znany głos gdzieś w głębi domu.
- W toalecie - zawołała. Kiedy zobaczyła w tafli lustra głowę Walenia wychylajacą się przez drzwi zapytała - Stało się coś?
Widziała, jego taksujace spojrzenie, w końcu stała przed nim w samej bieliźnie, niczym nieskrępowana.
- Nie… - odpowiedział po dłuższej chwili - Musze jechać do klubu zawieźć ojcu kilka ważnych papierów, jedziesz ze mną?
- W sumie mogę, nie mam nic lepszego do roboty. Daj mi chwile to się ubiore i pomaluje. - mruknęła w jego stronę. Ten kiwnął tylko głową i wycofał się z toalety. Miona zerkneła ostatni traz na swoje odbicie i nie przejmując się niczym skierowała sie do szafy. Za oknem była piękna pogoda więc zdecydowała się na zestaw składający sie z sukienki przed kolana i szpilek. Lekki makijaż i efekt końcowy był więcej niż zadowalający.
Chwile później wyszli z domu i ruszyli w stronę klubu. Nie był on daleko, więc nie używali magii by się tam przejść. Hermiona przed wyjściem narzuciła na ramiona swoją skórzaną kurtkę, która fajnie kontrastowała z czerwoną sukienką. Przez całą drogę do klubu Will trzymał ją pod rękę i rozmawiali. Kiedy byli przed ciemnym budynkiem z jasnym napisem “Cadela” Miona zatrzymała się.
- Chcesz tu na mnie poczekać? - zapytał William.
- Nie, wejdę do środka bo jest zimno - “Jest lato do cholery, a ty się trzęsiesz z zimna!” Pomyślała Hermiona. - Ale poczekam przy wejściu. Nie mam zbytniej ochoty wchodzić dalej.
- Rozumiem i nie ma sprawy - powiedział i pomógł jej wejść po kilku schodach, które dzieliły ją od wejścia. Chwilę później dziewczyna znalazła się w ciepłym pomieszczeniu. Została przy drzwiach kiedy Will poszedł na zaplecze, gdzie był jego ojciec z kilkoma kartkami papieru w ręce.
“Miona to wszystko się kurwa dzieje za szybko!” pomyślała, “ Serce, zwolnij trochę”. Denerwowało ją, że jeszcze tydzień temu coś czuła do Dracona, a teraz do Willa. To się na prawdę działo za szybko! Westchnęła na głos i oparła się o najbliższą ścianę. Rozejrzała się po klubie. Widziała kilka tancerek na scenie, kilka z gośćmi, ale największą jej uwagę zwróciła jakaś blondynka, która właśnie siedziała na pewnym blond chłopaku. Hermiona rozpoznała go od razu.
Pod Meissą znów siedział Draco Malfoy.

Sasza&Alice

4 stycznia 2014

Rozdział 3

Rozdział 3.
Draco czekał na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Dziewczyna nie ruszyła się nawet o milimetr, ale zapytała:
- Czy oni nie żyją? - Nie mógł rozpoznać czy jest zła, wdzięczna, nic!
- Żyją, ale będą cierpieć.
Nagle zrobiła coś, czego nigdy by się po niej nie spodziewał. Dotknęła dłonią jego policzka, po czym ucałowała go w drugi. Jeden lekki, a zarazem tak wiele znaczący pocałunek.
- Dziękuję- wyszeptała i chciała wstać, jednak jego dłoń jej na to nie pozwoliła. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Pociągnął ją w swoją stronę, więc była zmuszona usiąść mu na kolanach. Nie odrywając oczu od tych karmelowych krążków należących do dziewczyny, zbliżał jej twarz do swojej. Będąc kilka minimetrów od jej pełnych, malinowych ust przymknął powieki, chcąc oddać się w całości tej chwili.
- Nie – szepnęła.- Nie chcę, Malfoy. - Otworzył oczy, zdezorientowany. Nie wiedział, co ma zrobić. Przymknął tylko oczy i kiwnął głową, by po chwili ukryć ją w zagłębieniu szyi dziewczyny.  - Nie mogę - powiedziała to tak cicho, że ledwie usłyszał.
- Wiem. Przepraszam. - “DRACO, DEBILU, ONA NIE JEST GOTOWA NA DOTYK FACETA!” Ten jego głosik zaczął go cholernie irytować, ale, niestety,miał rację. Hermiona nie była gotowa, może nigdy nie będzie. Takie przeżycia zostawiają ślad na człowieku, na jego psychice. - Co powiesz na to, byśmy gdzieś wyszli na obiad? - zaproponował.
- Tak, to chyba dobry pomysł zważywszy na to, że moje spaghetti nie nadaje się do niczego - zaśmiała się lekko. - Zastanawiam się, jakim cudem to jeszcze nie zaczęło żyć swoim życiem.
Chłopak również zaśmiał się i pomógł dziewczynie podnieść się z jego kolan,po czym sam wstał i doprowadził się do względnego porządku.
- Za 20 minut? Wezmę prysznic i pójdziemy gdzieś. - powiedział. Odpowiedziała mu skinieniem.
***
Hermiona i Draco właśnie przechodzili przez próg Malfoy Manor. Ślizgon jako prawdziwy dżentelmen otworzył przed nią drzwi i Poczekał, aż wejdzie. Był wieczór, bo po obiedzie poszli na spacer.
- Spędziłam naprawdę miło czas. Dziękuję - odezwała się gryfonka przy drzwiach do swojej sypialni.
- Przyjemność po mojej stronie - powiedział arystokrata z szelmowskim uśmieszkiem. Spojrzał na jej piękną twarz i przyjrzał się jej oczom. Gdyby były morzem, to chłopak właśnie poszedłby na dno. Utonął w tym pięknym, karmelowym kolorze i uznał, że nigdy nie widział nic piękniejszego. “Draco! To jest szlama!”, przypomniał mu głosik. Przez całe życie uczono go, że czystość krwi jest najważniejsza, a teraz miał to gdzieś. Przybliżył się o krok do dziewczyny i pragnął ją pocałować. Kiedy już był blisko odwrócił głowę i szepnął jej do ucha: - Dobranoc.
- Idiota - mruknęła Hermiona i chwyciła jego koszulę przyciągając go do siebie. Jej usta znalazły się na jego. Draco w momencie przejął władzę nad pocałunkiem. Złapał ją jedną ręką w talii, a drugą przechylił jej głowę do tyłu. Była niższa od niego, więc musiała stać na palcach. Kiedy wreszcie oderwali się od siebie, spojrzeli sobie w oczy.
Dziewczyna poczuła dziwne uczucie w brzuchu. Wiedziała, że nie powinna go czuć, ale nie mogła tego powstrzymać. Uśmiechnęła się i powiedziała:  
- Dobranoc.
Gdy weszła, Draco jeszcze przez chwilę stał w korytarzu przed drzwiami Hermiony. Oparł rękę o ciemne drewno i uśmiechnął się sam do siebie. Przez tę dziewczynę uśmiech nie schodził mu z twarzy.  “No to się, kurwa, wkopałeś” pomyślał i poszedł do swojej sypialni.
***
Leżałam w łóżku i już powoli zasypiałam. Miałam jak zawsze koszulę nocną, której nienawidziłam. Miałam nadzieję, że dzisiaj nie przyjdzie. Już jest noc, a jego nie ma. Pomyślałam, że nie przyjdzie i mogę sobie pozwolić na sen. Zamknęłam oczy i oddałam się w objęcia Morfeusza. Spałam tak przez godzinę, kiedy poczułam ból.
Przyszedł.
Zdążył zakleić mi usta, zedrzeć koszulę i wtargnąć we mnie. Starałam się krzyczeć, ale nie mogłam. Zawsze to robił. Lubił to, że pozbawia mnie kolejnej rzeczy. Głosu. Poza tym bał się sąsiadów. Kiedyś zadzwonili na policję i miałam nadzieję, że to wszystko się skończy, ale ojciec jakoś ich zbył. George poruszał się brutalnie. Miałam 10 lat, a w życiu doświadczyłam więcej brutalności niż ktokolwiek inny.
Zaczęłam płakać. Łzy ciekły mi ciurkiem po policzkach. To było dla mnie zbyt wiele. Za dużo bólu i cierpienia. Nie mogłam się powstrzymać i z każdą chwilą wydawałam coraz głośniejsze dźwięki. Zupełnie bezradna zaczęłam piszczeć na tyle, na ile pozwalała mi taśma. Już nie kontrolowałam swojego ciała. Gorzkie krople zaczęły tworzyć jakby potok wypływający z moich oczu.
- Nie rycz, dziwko - powiedział George i przyspieszył, uderzając pięścią w mój brzuch. Ból był jeszcze większy.
Starałam się krzyczeć. Krzyczałam tak głośno, jak tylko potrafiłam.
Nagle poczułam ręce na moich ramionach. Odtrącałam je, ale trzymały mnie tak mocno, że nie mogłam ich oderwać od mojego ciała.
I się obudziłam.
***
Nad dziewczyną stał Draco i trzymał ją za ramiona. Hermiona zalała się łzami i wtuliła w jego nagą klatkę piersiową.
- Przepraszam. Krzyczałaś przez sen i nie wiedziałem, co zrobić - powiedział ślizgon i przytulił ją.
- To ja przepraszam - odezwała się dziewczyna pomiędzy kolejnymi falami łez. - Śniło mi się… śniło… - nie mogła tego wymówić. Samo wspomnienie sprawiało jej zbyt wiele bólu.
- Cii… nic nie mów. Przesuń się trochę, zostanę z Tobą, dopóki się nie uspokoisz. - Gryfonka posłusznie przesunęła się na bok. Draco położył się za nią i objął w pasie- tak samo jak spali pierwszej nocy. Granger nie mogła opanować łez, więc nadal spływały jej po policzkach, aż na poduszkę. - Spokojnie, już jest dobrze. Nikt cię nie skrzywdzi - powtarzał cicho do jej ucha. Ukołysana jego słowami, zapadła w sen wolny od koszmarów.
***
Malfoy nie spał całą noc. Kiedy tak leżał obok brązowowłosej, nie był w stanie usnąć. Przy każdym zamknięciu oczu wdział ją, jej cierpienie i strach w oczach kiedy się obudziła. Nawet po ciemku była tak olśniewająco piękna. Tulił ją do siebie jak najdelikatniej i najbliżej, jak mógł. Nie pozwolił, by koszmary do niej powróciły. Kiedy leżała taka niewinna i bezbronna, nie potrafił sobie wyobrazić, jak ktokolwiek mógłby ją skrzywdzić. W takiej pozycji przeleżeli do rana, aż Hermiona się obudziła. Najpierw była zdziwiona, że leży tak obok Draco, ale potem wtuliła się bardziej w jego ramiona. Chłopak cały czas udawał, że śpi i nie dał po sobie poznać, jak bardzo mu się to podoba, chociaż uśmiech aż się prosił o to, by wpełznąć na jego idealnie wykrojone usta.
- Dobry - szepnął do jej ucha, a ona podskoczyła.
- Nie wiedziałam, że nie śpisz! – powiedziała, po czym obróciła się twarzą do niego.
- Trudno było zasnąć, kiedy obok mnie leży taka piękna kobieta pozwolił by uśmiech wpełzł mu na usta, słysząc śmiech dziewczyny. Miała taki uroczy głos. “Draco opanuj się!” powtarzał głosik, ale go zignorował. - Jak ci się spało? - zapytał.
- Jak nigdy- po tych słowach ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi. - Dziękuję, ze tu przyszedłeś - jej oddech palił jego skórę.
- Zawsze - powiedział, a dziewczyna podniosła głowę, by spojrzeć w stalową toń jego oczu. Draco nie wiedział, ile tak na siebie patrzyli. Sekundy, minuty, a może godziny? Uznał, że to nieważne. Ważna jest ona. To, że tu jest i nie odtrąca go od siebie. Ba! Poniosła głowę i pocałowała go po raz drugi w przeciągu jednego dnia. Ślizgon znów się lekko zdziwił, ale to uczucie przeszło szybko i znów przejął kontrolę nad pocałunkiem. Chwycił ją w talii i wsunął język do jej ust. Chwilę później już w unosił się nad nią i całował z wielkim żarem.
- Nie, nie mogę - powiedziała po chwili.
- Spokojnie kotek, nie posuniemy się dalej. Powiedz stop, a ja przestanę. Mogę być cierpliwy, jeśli chcę - uśmiechnął się ciepło. Gryfonka widząc to ciepło w jego oczach nie potrafiła powiedzieć tego jednego słowa. Wszystkie odruchy mówiły jej, by go odepchnęła, zaczęła walczyć, ale ona nie mogła. Znów go pocałowała na znak, żeby nie przestawał. Chłopak chwilę później opadł obok niej i chwycił ją tak, że leżała teraz na nim. Zaśmiali się oboje i zakończyli ten długi pocałunek. Hermiona oparła się na jego piersi i położyła rękę nad jego sercem słuchając jego uderzeń.  
- Zdziwiona, że jednak je mam? - zaśmiał się lekko. Uniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Płynne, stalowe szczęście. Widziała, że był szczęśliwy, że czerpał z tej sytuacji wiele radości.  
- Zmieniłeś się - stwierdziła nagle. Popatrzył na nią niezrozumiale. - Bo widzisz M-a-l-f-o-y… kiedyś nie dotknąłbyś mnie - to znaczy szla… - nie dał jej dokończyć.
- Ludzie się zmieniają Granger. Akurat Ty powinnaś o tym najlepiej wiedzieć. I proszę, nie używaj tego słowa na S.  
- Ja to co innego. Użyłam zaklęcia, które mnie zmieniło - mruknęła.
- I tu się mylisz. Szukałem trochę na ten temat i każde zaklęcie zmieniające osobowość trwa góra kilka godzin. Mówiłaś, że pobyt w Hogwarcie je spotęgował, ale nie mogło trwać dłużej niż jeden dzień. To TY się zmieniłaś. Nie zmieniła cię magia, tylko twoja wola.
- Placebo… - mruknęła pod nosem.
- Widzisz? Ludzie się zmieniają i sama jesteś chodzącym dowodem - powiedział z czułością. “Miona, błagam Cię.. Malfoy i czułość? Na głowę upadłaś czy jak?”. Głos w jej głowie nie dawał jej spokoju, ale mylił się. To uczucie było nie do podrobienia. Czuła je w każdym centymetrze swojego ciała. Po raz kolejny uniosła głowę i go pocałowała. Jednak on pierwszy przerwał pocałunek.
- Chodźmy coś zjeść - zaczął się podnosić.
- Zgoda, o ile ty gotujesz.
- Stoi - zaśmiał się i wstał z łóżka.
Idąc w stronę kuchni rozmawiali wesoło, nie zwracając uwagi na to, w co są ubrani. Nie krępowało ich to. Nie zważając na przeszłość, która w ciągu tych zaledwie 3 dni przestała dla nich mieć jakiekolwiek znaczenie, rozmawiali, śmiali się i przepychali.
- To co jemy? - zapytał arystokrata kiedy dotarli do kuchni. Zerknął na towarzyszkę i uśmiechnął się widząc jej bluzkę, przez którą było dokładnie widać jędrne piersi. Usiadła i oparła głowę na rękach, nieświadomie ściskając biust.
- A co umiesz zrobić?
- Och, kotek, umiem zrobić dużo rzeczy - jego zęby błysnęły, by gryfonka dostrzegła podtekst. Uśmiechnęła się i wywróciła oczami. Draco zaczął wyciągać z półek i lodówki poszczególne produkty. Hermiona przeprosiła ślizgona i poszła do łazienki. Kiedy wróciła, śniadanie już leżało na talerzu. - Szybki jesteś. - oznajmiła, a chłopak wybuchł śmiechem i powiedział:
- Tylko w niektórych momentach - uniósł brew. - A teraz jedz. - postawił przed nią jedzenie: tosty z szynką i serem.  
Kiedy już zjedli wszystko, co Draco przygotował, poszli się ubrać w wygodne ubrania. Nie mogli przez cały czas chodzić w piżamach. Nastolatka uznała, że przez cały dzień będzie czytać, więc od razu udała się do biblioteki. Usiadła w wygodnym fotelu i otworzyła księgę, którą ostatnio czytała. Chwilę później usłyszała, jak ktoś dobija się do drzwi wejściowych. Wiedziała, że Draco otworzy, ale i tak wstała. Przeszła kilka korytarzy i usłyszała dwa głosy:
- Gotowy, Smoku? - zapytał jeden. Była pewna, że ten głos należał do Blaise’a Zabiniego- najlepszego kumpla Draco.
- Diable, nie wiem czy dzisiaj pójdę…
- No daj spokój! Co cię zatrzymuje? - Hermiona nie wiedziała o co chodzi, ale miała nadzieję, że powiedzą to na głos.
- No… emm…
- Widzisz? Nic! Przecież chodzimy na to od roku! Te ucieczki z Hogwartu do klubu… No nie daj się namawiać!  
- No dobra. Zgoda, ale…
- Tak! - wrzasnął Zabini.
- SHH! - uciszył go Malfoy. - Ale teraz musisz iść.
- Uuu sprowadziłeś sobie jakąś panienkę i nie chcesz, bym ją spłoszył? Zaraz będziesz ich miał do woli, a one będą gotowe by się dla ciebie rozebrać!- Hermiona stanęła jak wryta. Już wiedziała, gdzie nastolatki się wybierają, ale miała wielką nadzieje, że się myli.
- Tak - powiedział Draco, na co dziewczyna bardziej zesztywniała - a teraz sobie idź! Dogonię cię.
- Jasne - mruknął Blaise, a gryfonka rzuciła się biegiem do biblioteki. Postanowiła udawać, że nie słyszała tej rozmowy. Ledwie zdążyła usiąść i otworzyć książkę na byle jakiej stronie, a już usłyszała, jak Draco puka do drzwi. Dziewczyna miała nadzieję, że nie widział jej, jak brała zakręt w ostatni korytarz.
- Proszę - siliła się neutralny ton. Chłopak wszedł do pokoju.
- Hej. Słuchaj, przyszedł Blaise i ma problemy. To mój najlepszy kumpel i muszę mu pomóc. Nie masz nic przeciwko temu, że zostawię cię na resztę dnia samą?
- Nie. Nie ma sprawy - powiedziała Hermiona i poczuła się tak, jakby właśnie dawała mu przyzwolenie na sprzedanie swojej duszy.
- Dzięki - powiedział i pocałował ją w policzek na pożegnanie. Zachowywali się jak normalna para, a przecież nią nie byli. Przyszła do tego cholernego domu 3 dni temu! Kiedy chłopak wyszedł z domu, postanowiła go śledzić. Oczywiście ślizgoni aportowali się przy drzwiach, więc nie wiedziała, od czego zacząć. Postanowiła udać się do Hogsmeade, ponieważ mężczyźni mówili, że uciekali z Hogwartu na te wypady, więc nie mogło być to daleko. Zastanowiła się, gdzie znajduje się tam klub ze striptizem, ale nie mogła sobie nawet przypomnieć budynku, który by tak wyglądał.
Dziewczyna przez kilka kolejnych godzin szukała czegokolwiek, co wyglądałoby podobnie, dopóki nie zobaczyła ulotki na słupie- “Szukasz rozrywki? Wpadnij!”- z wizerunkiem kobiety tańczącej na rurze. Pomyślała, że ponieważ tułała się tak przez kilka godzin, warto spróbować. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszyła w stronę budynku. Miejsce nie zachwycało wyglądem. Stary, sypiący się budynek z wielkim neonowym napisem “CADELA”*. “I to ma być klub? Czy ktokolwiek tu przychodzi?”. Dziewczyna zignorowała głosik w jej głowie i weszła do środka. Wypatrywała ślizgona i go znalazła. Siedział na fotelu i obściskiwał się z jakąś blondyną. Chłopak właśnie wsuwał jej ręce pod bluzkę, a Hermiona wybiegła z klubu i aportowała się szybko do Malfoy Manor. Wpadła do domu i pobiegła do “swojej” sypialni. Spakowała wszystkie swoje rzeczy. Nie było ich wiele, jedynie ubranie, które nosiła wczoraj, i piżamę, bo nie zdążyła się wypakować. Zmniejszyła swój bagaż do rozmiarów pudełka zapałek i wybiegła z budynku. Po raz kolejny dzisiejszego dnia aportowała się z siedziby Dracona.
***
Draco siedział właśnie w fotelu w dobrze znanym mu klubie. Przychodził tutaj co tydzień z Diabłem i bawili się. Chłopak nie mógł zapomnieć o Hermionie, dopóki nie podeszła do niego blondynka. Zaczęła dla niego tańczyć, a on jej na to pozwolił. Ślizgon dobrze wiedział, że tutaj również uprawia się prostytucję, a on był stałym klientem. Nie widział nic złego w zabawie. Dopiero kiedy zaczął się obściskiwać z osaczającą go dziewczyną, poznał ją. To była uczennica Hogwartu, która ukończyła edukację dwa lata temu. Meissa Black. Chodziła do Slytherinu, więc nie dziwił się, że tu jest. Zaczął wsuwać jej ręce pod skromną koszulkę. Kiedy dotknął piersi, ona wstała i złapała go za rękę, idąc w kierunku zaplecza. Dobrze wiedział, że znajdowało się tam kilka “sypialni” dla gości. Wepchnęła go do pierwszej wolnej i zamknęła pokój.
- Zacznijmy zabawę - powiedziała. Stanął za Meissą Black i objął jej piersi masując i ugniatając. Obróciła głowę, chcąc go pocałować, jednak on odsunął się nieznacznie i zerknął sugestywnie w dół. Blondynka opadła na kolana i rozpięła spodnie. Opadły do kostek, a zaraz za nimi opadły bokserki. Pomogła mu zdjąć buty, spodnie i skarpetki. Został w samej koszuli, a spod jej brzegu było widać wystającego penisa. Zaczęła go pieścić ustami i dłońmi. Oddawał się tej przyjemności dłuższą chwilę, by nagle podnieść ją do góry i obrócić do siebie tyłem. Rozpiął jej zwiewną spódniczkę i zsunął w dół, a zaraz za nią poleciały czerwone, koronkowe majteczki. Zmusił ją do tego, aby wypięła się w jego kierunku. Nie bawił się w czułości i inne takie. Wszedł w nią jednym pewnym ruchem i nie dając jej chwili na przyzwyczajenie, zaczął się poruszać. Szybkie ruchy mężczyzny przyniosły efekty w postaci głośnych pojękiwań dziwki. Wiedział, że już kończy, więc przyspieszył ruchy czując w lędźwiach zbliżający się wybuch. Po chwili było już po wszystkim. Odchrząknął i bez zbędnych emocji rzucił na łóżko kilka złotych monet. Bez zastanowienia ubrał się i wyszedł z pomieszczenia. Przy wyjściu pożegnał się jeszcze z Zabinim.
***
Draco po wyjściu z Cadela aportował się do domu i wślizgnął się po cichu do sypialni, by nie obudzić Hermiony. Wszedł do łazienki i po krótkim prysznicu poszedł spać. W jego głowie panowała pustka. Myślał, że ten jego wkurzający głosik coś mu powie, ale on siedział cicho. I dobrze. Położył głowę na poduszce i natychmiast zasnął.
Obudził się dopiero po 10 rano. Zdziwiło go to, ponieważ miał lekki sen i słyszał nawet, jak jakieś zwierzę odzywa się w nocy. Myślał, że gdy Hermiona się obudzi, to on również, ponieważ dzieliła ich tylko cienka ściana. Pomyślał, że gryfonka jeszcze nie wstała, więc poszedł pod prysznic. Kiedy skończył ubrał się i poszedł jak zawsze rano do kuchni, by coś zjeść. Nie miał ochoty na nic większego niż kanapki, więc tylko je zrobił. Położył wszystko na tacy, jak kilka dni temu i ruszył do sypialni Hermiony. Kiedy zapukał nikt się nie odezwał, więc wszedł do pokoju. Gdy spojrzał na łóżko, przeraził się. Było puste i nie wyglądało na to, by ktoś w nim spał.
- Hermiona?! - zawołał Darco. Odłożył jedzenie na stolik z nadzieją, że jest w łazience, ale tam również jej nie było. - Kurwa. - zaklął pod nosem i wybiegł z sypialni.
 
Hermiona siedziała właśnie na balkonie w jakimś przydrożnym motelu paliła papierosa. siedziała, że Malfoy nie widział jej wczoraj i miała nadzieję, że nie zobaczy nigdy więcej. Co ona sobie myślała? 3 dni? 3 jebane dni?! To śmieszne. Wyrzuciła niedopałek za barierkę i wróciła do pokoju. Założyła skórzane spodnie, obcisły top i wysokie kozaki. Uznała, że ten ubiór dobrze ją odzwierciedla dzisiejszego dnia. Zamknęła pokój i wyszła. Zawsze miała swoje ubrania przy sobie, na wypadek, gdyby nagle musiała uciekać. Uśmiechnęła się i ruszyła do pubu, który był nieopodal. Weszła do środka i usiadła przy barze. Czekała na kogoś. Zamówiła piwo i obserwowała drzwi. Czekała, aż się otworzą i osoba, której oczekiwała, wejdzie przez nie.
William. To właśnie niego wyczekiwała.


* Cadela to po portugalsku suka, zdzira, kurwa.


Sasza & Alice 

29 grudnia 2013

Rozdział 2.

Postanowiłyśmy razem z Alice, że rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu. Najprawdopodobniej w sobotę lub niedzielę. Zapraszamy do czytania.

- Malfoy, co Ty odpierdalasz, że tak zapytam? - Zerknął na nią spod przymrużonych powiek. “Zmieniła się”, przemknęło mu przez głowę.
- Zrobiłem Ci jedzenie, to z łaski swojej nie narzekaj i jedz, bo to pierwszy i ostatni raz, kiedy gotuję dla szlamy - powiedział wyniośle i zabrał swój talerz, kierując się w stronę kanapy. Usiadł i zabrał się za jedzenie.
- Nie potrzebuję twojego jedzenia - powiedziała ostrym tonem. - Chcę tylko, byś zwrócił mi moje ubranie i wypuścił z tego przeklętego miejsca. Ruszyła w stronę blondyna, który siedział na kanapie i jadłśniadanie.
- Nie dopóki mi nie powiesz co się stało u ciebie w domu -odparł i podniósł na nią wzrok. Gryfonka nie odpowiedziała, tylko skrzyżowała ręce na piersi - Ja tak mogę siedzieć długo. To tobie zależy na ucieczce stąd - uśmiechnął się i wrócił do śniadania.
- Idź do piekła - powiedziała brązowowłosa i wróciła do łazienki, trzaskając przy tym drzwiami. Oparła się plecami o drzwi i zsunęła się po nich na ziemię. “Tak właściwie to czemu im to zrobiłam? Przecież zaklęcie zmiany osobowości miało działać do końca szkoły. Czyżbym…” Przemyślenia przerwało jej nagłe łomotanie w drzwi.
- Granger rusz się, nie jesteś w tym domu sama. - Hermiona poczuła jak gorąca łza spływa jej po policzku. Otarła ją szybko wierzchem dłoni i otworzyła drzwi, wpuszczając ślizgona.
- Płakałaś? – zapytał na jej widok.
- Nie - ucięła szybko. - Gdzie są moje ubrania?
- Guzik! - Zawołał głośno Draco. Przed nim jakby znikąd pojawił się skrzat domowy. - Przynieś tu ubrania dziewczyny.
- Tak, panie. - skrzacik znikł, ale chwilę później pojawił się z ubraniami w dłoniach. Hermiona wyciągnęła rękę po rzeczy, a on jej je podał. Dziewczyna chwyciła za krawędź drzwi i zatrzasnęła je przed nosem ślizgona. Wyciągnęła z kieszeni zminimalizowaną walizkę ze swoimi rzeczami i powiększyła ją do normalnych rozmiarów. Znalazła w niej nową parę bielizny i czyste ubrania. Stare wsadziła do środka i znów zmniejszyła bagaż. Postanowiła wynieść się z tego domu jak najszybciej. Otworzyła drzwi i weszła znów do sypialni Dracona. Ślizgon siedział na kanapie, opierając się wygodnie i widocznie czekając na nią.
- Hermiono - powiedział. Wzdrygnęła się na dźwięk swojego imienia. Przeważnie nazywał ją  znienawidzonym nazwiskiem, albo po prostu “szlamą”.  - Powiesz mi, co się stało? - w jego głosie było słychać czułość. Coś, czego nigdy u niego nie słyszała. Kiedy patrzyła w te jego szare oczy, które aż błagały, by mu coś powiedziała, ruszyła przed siebie i usiadła na kanapie obok niego, ale zachowała przy tym odpowiedni odstęp.
- Chcesz wiedzieć dlaczego torturowałam moich rodziców? To długa historia.
- Mamy czas - powiedział i rozsiadł się wygodniej.
- Sięga to do czasów mojego dzieciństwa. Kiedy miałam 7 lat moja matka wyjechała na jakąś konferencję z pracy. Ojciec przyszedł nawalony do domu i wszedł do mojego pokoju. Uznał, że skoro Jane nie ma to może sobie ze mną zrobić, co chce. To był pierwszy raz kiedy mnie zgwałcił - powiedziała i poczuła, że łzy znowu napływają do jej oczu. - Robił mi to codziennie przez cały tydzień dopóki matka nie wróciła do domu. Kiedy powiedziałam jej o tym, nic nie zrobiła. Jakby już wcześniej wiedziała, że to się stanie. Wiesz, co mi powiedziała? Że po to przyszłam na świat. Że jestem tylko po to, żeby zadowalać ojca, kiedy on tego zechce. George wiedział, że Jane dała mu wolną rękę i od tego czasu przychodził codziennie. Każdego pieprzonego dnia mnie wykorzystywał i się z tego śmiał. Z dnia na dzień wymyślał coraz to lepsze zabawy i kary za moje nieposłuszeństwo. Coraz bardziej bolesne, nie tylko fizycznie. Cały czas chodziłam cała posiniaczona i zgaszona. Kiedy okazało się, że jestem czarownicą, zaświeciło się światełko w tunelu. Małe, ale było. Wyjechałam do Hogwartu i tam szukałam ksiąg na temat zaklęć zmieniających osobowość. Nie chciałam być tą dziewczyną, którą byłam, a nie mogłam udawać przez całe życie. Znalazłam jedno i je
rzuciłam. Podziałało i gdy byłam w zamku wzmacniało się, lecz gdy wracałam do domu znów byłam tą zagubioną dziewczynką, którą gwałcono raz za razem. W chwili, gdy skończyłam edukację, zaklęcie wygasło. Kiedy w zeszłym roku podróżowałam z Harrym ponowiłam zaklęcie, ale gdy wróciłam do tego przeklętego domu znów przestało działać. Kilka dni temu uznałam, że dam sobie jeszcze jedną szansę. Wrócę do Hogwartu i skończę siódmą klasę. Ponowię zaklęcie i znów będę tą miłą dziewczynką, którą wszyscy znają. Kiedy uciekałam, natknęłam się na mojego ojca i zaczęłam go torturować, matka też wpadła… i też dostała. Szczerze, to nie wiem, czemu to zrobiłam. Może ta złość która była we mnie przez te wszystkie lata nagle eksplodowała? Nie wiem. Jedyne, co mi chodziło po głowie, to cierpienie. ICH cierpienie. Chciałam, by bolało ich to tak, jak mnie przez te jebane 11 lat. Potem pojawiłeś się ty i mnie powstrzymałeś, a resztę już znasz. - z jej oczu znów płynęły łzy. Pociągnęła nosem i otarła je. - Teraz rozumiesz? Muszę się stąd wydostać.
Draco wyglądał na wstrząśniętego. I tak się właśnie czuł. Nigdy sobie nie wyobrażał, że ta dziewczyna, którą tak gnębił, miała tak okropne życie. Patrzył w jej oczy i nie mógł uwierzyć. Zawsze myślał, że jej życie było cholernym ideałem, a teraz cały jego światopogląd runął. Podniósł rękę i dotknął jej policzka, ścierając łzy. Wzdrygnęła się pod jego dotykiem, ale nie odsunęła się. "Draco, ty idioto, nie dotykaj jej! Ona była tak dotykana przez 10 lat!". Już chciał sobie odpowiedzieć, że nie w taki sposób, ale jego paranoiczny głos miał rację. Hermiona była TAK dotykana i nienawidziła tego dotyku. Szybko cofnął rękę i powiedział:
- Przepraszam, Hermiono. Naprawdę przepraszam. Przez cały nasz pobyt w Hogwarcie ci dokuczałem, a ty miałaś w domu piekło. Nawet się nie zastanawiałem, przez co przechodziłaś - powiedział Draco. Nigdy nie sądził, że będzie mu jej żal, a teraz ma nawet wyrzuty sumienia. Kurwa, Draco weź coś zrób! - Chcę ci to wynagrodzić. - powiedział po chwili ciszy.
- Co masz na myśli? - zapytała podejrzliwie Hermiona.
- Słuchaj. Mój ojciec po tej całej bitwie został zamknięty w Azkabanie, a matka od niego odeszła i przeprowadziła się, zostawiając cały ten dom dla mnie. Ledwie co zaczęły się wakacje, a ty już nie masz dachu nad głową. Do rozpoczęcia roku zostały jeszcze dwa miesiące, więc… - urwał, spoglądając na nią.
- Więc co? - zapytała Hermiona. Draco starał się wychwycić z jej tonu złość, zdziwienie, cokolwiek, ale mówiła tak naturalnym głosem, że nie mógł wyczuć jej nastroju.
- Więc może chciałabyś pozostać tu jako mój gość do końca wakacji?
- Ja...
***
Gość do końca wakacji. To miłe. Malfoy jest miły pomimo tej odczuwalnej litości kierowanej w jej stronę.
- Ja... Posłuchaj, Malfoy... Draco. To miłe z Twojej strony, że mnie tu przyprowadziłeś, że niejako się mną zaopiekowałeś, ale ja nie potrzebuję od ciebie litości. W ogóle jej nie potrzebuję. Nie jestem już tą siedmiolatką, którą można wykorzystać. Mam 18 lat. Nie dam sobą więcej pomiatać. Nikomu - powiedziała te ostatnie słowa ze złością i wstała, ruszając w stronę wyjścia. Niestety nie uszła daleko, bo ślizgon stanął między nią a drzwiami i przytrzymał je ręką, by ich nie otworzyła.
- Po prostu się nad tym zastanów. Proszę. Nie robię tego tylko dlaciebie. Robię to dla siebie. Moja rodzina zrobiła zbyt wiele złego - tutaj Draco zrobił krótką przerwę - nie chcę taki być. Chcę byćlepszy. Wystarczy, że popatrzysz na mojego ojca. Był śmierciożercą i jak skończył? Siedzi sam w więzieniu. Więc to nie jest litość. To jest akt egoizmu. Tak, kurwa! Chcę cię wykorzystać (hot!), by się zmienić. Jeżeli uważasz, że to jest za wiele- drzwi są otwarte, ale proszę cię... Zostań.
Hermiona patrząc w oczy arystokraty zastanawiała się, czy mówi prawdę. Nie zniesie więcej. Nie chce przechodzić znowu przez piekło.
- Zgoda - powiedziała. Draco odetchnął z ulgą. Dziewczyna wiedziała, że nie było to dla niego łatwe. Dla niej też. Jej kilkuletni wróg nagle proponuje jej mieszkanie? To nierealne!
- Ale nie będę spała z Tobą w jednym łóżku. - Chłopak zaśmiał się i puścił drzwi.
- Sypialnia obok jest wolna, możesz ją zająć. - powiedział ze szczerym uśmiechem na ustach, co nieco zdziwiło dziewczynę. Malfoy i szczery uśmiech? Niespotykane, chociaż tak piękne... “Chwila, czy ja właśnie pomyślałam, że on w zestawieniu z uśmiechem = piękny? Nie no. Granger, padło Ci na łeb”. Hermiona wyszła z pokoju w Pośpiechu, by nie pomyśleć ani zrobić więcej nic głupiego. Weszła na bogato zdobiony korytarz i skręciła w prawo, do “jej” pokoju. Nie był on typowo ślizgoński. Był brązowy ze złotymi zdobieniami. Duże łóżko zajmowało większą część pokoju. Pod ścianą była kanapa z brązowej skóry i Hermiona mogła się założyć, że to była prawdziwa skóra, która kosztowała więcej niż ona kiedykolwiek zarobi. Dziewczyna usiadła na sofie, podciągnęła nogi pod brodę i objęła się ramionami.
Nagle zaburczało jej w brzuchu. Nie jadła nic od dwóch dni. Postanowiła coś sobie zrobić, więc wyszła z pokoju i po omacku zaczęła szukać kuchni w tym wielkim domu. Wreszcie znalazła odpowiednie pomieszczenie i zajrzała do lodówki. Była pełna. Chyba nie powinna się zdziwić, ale tak było. W domu zawsze było coś do odgrzania, a w Hogwarcie– już ugotowane. Nigdy nie zastanawiała się nad tak małą rzeczą, ale to było miłe. Wejść do domu w którym jest pełna lodówka. “GRANGER! O czym ty myślisz? Czy ten głód padł Ci na mózg?!” otrząsnęła się szybko i wyciągnęła dżem malinowy, a z chlebaka bułkę i zrobiła sobie kanapkę. Usiadła na wysokim stołku barowym i zaczęła jeść. Jej brzuch chyba zrobił wesoły fikołek, bo poczuła się trochę dziwnie. Pełność, którą czuła, nie była czymś, co sprawiało dyskomfort. To była jedna z tych chwil, kiedy była naprawdę szczęśliwa.
- Smacznego - usłyszała za sobą. Nie odpowiedziała, skinęła tylko głową i sięgnęła po szklankę z sokiem, która nie wiedzieć jak i kiedy się pojawiła. - Chciałabyś coś dzisiaj porobić?
- Hmm… - mruknęła. - Poczytałabym coś chyba, albo może... Um… pokażesz mi posiadłość? Nie wiem co gdzie jest, a odnalezienie się w tym molochu jest dość trudne. - Mruczała pod nosem.
- To może… - zamyślił się na chwilę - Może najpierw Cię oprowadzę, a potem pokażę biblioteczkę? - uśmiechnął się zawadiacko na co dziewczyna skinęła tylko głową, zajadając się swoją kanapką. Draco poczekał, aż dziewczyna ją skończy i zszedł z krzesła, by zacząć wycieczkę.
Oprowadzanie dziewczyny po domu zajęło im 20 minut. Za każdym razem, kiedy Hermiona widziała jakiś zabytkowy przedmiot, albo coś innego zachwycała się i zastanawiała, czy jest to prawdziwe, czy podrobione. To była Hermiona, którą znał. Ślizgon myślał, że to zaklęcie które na siebie rzuciła zmieniło ją, ale nie tak do końca. Umysł kujonki chyba miała wrodzony, bo starała się wymyślać jakieś informacje na temat artefaktów w jego domu. Tak naprawdę Draco nigdy się nie zastanawiał skąd wzięły się tu te rzeczy. Jego matka zawsze uwielbiała starocie i ściągała je z różnych miejsc. “Teraz nikt nie będzie dekorował tego domu”, pomyślał Malfoy. Jego matka się wyprowadziła i dom należał tylko do niego.
Kiedy skończyli wycieczkę, Draco wskoczył szybko do pokoju i wyciągnął z niej czarną chustkę. Zawiązał ją na oczach gryfonki. Poprowadził ją do swojej biblioteczki i zdjął opaskę.
- Książki pewnie pokryły się kurzem, ale karzę Guzikowi je posprzątać.
Hermiona otworzyła oczy i o mało nie zemdlała. Na widok tylu książek zakręciło jej się w głowie. W tym pokoju było więcej ksiąg, niż zdoła przeczytać w życiu. Ba, w życiu 10 osób razem wziętych! Podeszła do pierwszej półki i dotknęła tych starych i delikatnych okładek.
- To jest… wspaniałe. Poważnie Draco, chyba nie wyjdę z tego pokoju do końca życia - mówiła jak najęta. Przeglądała wszystkie tytuły, z chwili na chwilę jej oczy coraz bardziej się rozszerzały. - Draco… - wyszeptała - jakim cudem macie tu te wszystkie książki? Przecież… przecież większość z nich zaginęła dawno temu, albo były tylko pojedyncze egzemplarze.
- To tak jak z antykami - odparł - moja matka kochała starocie. Sprowadzała tu wszystko, co napotkała.
- To wiele wyjaśnia. - rozejrzała się po całym pomieszczeniu. - Można tu przynieść jakiś fotel czy coś w ten deseń? Myślę, że się przyda.
Draco się zaśmiał i chwilę później wrócił z fotelem, który unosił się w powietrzu.
- Muszę coś załatwić na mieście – powiedział, kiedy gryfonka wybierała pierwszą książkę - a ty możesz tu spędzić tyle czasu, ile chcesz. - oczekiwał na jakąś reakcję z jej strony, ale jedyne co dostał to tylko zamyślone “mhm”. Uśmiechnął się pod nosem i pozostawił dziewczynę samą sobie. TA sprawa nie może czekać.
***
Dom Grangerów nie zmienił się od ostatniej wizyty. Ganek tak jak ostatnio był zadbany, a Draco znów miał słyszeć krzyki rodziny. Zapukał do drzwi i czekał na jakąś reakcję. Po chwili czekania wejście otworzyło się.
- Dzień dobry - powiedziała uśmiechnięta pani domu.
- Witam. Jestem przyjacielem państwa córki. Jest może w domu? - powiedział z zalotnym uśmiechem przylepionym na twarzy. Mina kobiety zrzedła na wspomnienie Hermiony.
- Przykro mi, zwiała kilka dni temu - odpowiedziała uciekając wzrokiem.
- Rozumiem, a mógłbym wejść? Chodzi o coś, co jej pożyczyłem, a nie oddała mi.
- Tak, tak.. proszę, wejdź - kąciki jej ust uniosły się nieznacznie w imitacji uśmiechu. Swoje kroki od razu skierował w stronę schodów, a Jane szła zaraz za nim. Draco wszedł na górę i nie wiedząc, które drzwi ma otworzyć, spojrzał na Jane. Widząc ton kobieta niezdecydowanym ruchem ręki wskazała konkretny pokój. Ślizgon otworzył czarne drzwi i zobaczył dziewczęcą sypialnie. Jego pierwsze spojrzenie padło na łóżko. Idealnie zaścielone, przykryte czarnym jak noc kocem. Ściany były w odcieniu bladej zieleni i współgrały z fioletowym puchowym dywanem obok olchowego biurka, na którym– tak jak się spodziewał– piętrzyły się książki wyciągnięte z dość obszernej biblioteczki, stojącej naprzeciw łóżka. Komoda, która stała obok była zapełniona różnego rodzaju figurkami, które odzwierciedlały osobowość dziewczyny.
Draco zerknął na kobietę, która stała w progu i intensywnie goobserwowała.
- Niech pani tak nie stoi, tylko usiądzie. Muszę przeszukać pokój, żeby naleźć TĘ rzecz– Draco zaczął przeszukiwać półki które stały przy ścianach w poszukiwaniu... niczego. Wszystkie były puste i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W końcu dziewczyna miała wszystkie swoje rzeczy przy sobie. Przechodząc obok drzwi pchnął je lekko w taki sposób, że zamknęły się z cichym kliknięciem. Używając zaklęć niewerbalnych wyciszył pokój i zablokował wejście. Kobieta spojrzała na niego z przestrachem w oczach, kiedy wyciągnął różdżkę z kieszeni płaszcza. Gdy wycelował w nią czubkiem, raptownie wstała i zaczęła się odsuwać w kąt pokoju, krzycząc przy tym jakby ją ktoś obdzierał ze skóry.
- Nic Ci to nie da kobieto. Pokój jest całkowicie wyciszony. Ateraz sobie porozmawiamy - powiedział Draco z mściwym uśmieszkiemna ustach.
***
Ślizgon znów szedł tą samą ulicą, co dzień wcześniej, tylko z poczuciem satysfakcji. Postanowił potorturować starą Granger i wyczyścić jej umysł tak, żeby zapomniała jak się nazywa. Potem zajął się George’m i zrobił to samo, ale wpłynął dodatkowo na jego umysł i wmówił mu, że jest gwałcicielem i porywa kobiety, a ta będąca jest w pokoju obok jest jego ulubioną ofiarą. Zamknął drzwi wejściowe na klucz, który miał tylko ojciec Hermiony. Jego nowa tożsamość powinna się zatroszczyć o to, by kobieta nie wyszła z
domu. Wiedział, że będzie cierpieć, ale nie pomyślał o ojcu. On będzie z tego czerpał radość. Obiecał sobie, że jeszcze tu wróci i sprawi, by on również cierpiał. Może za rok, może za dwa. Ale na pewno dopnie swego. Kiedy znalazł się w jednym z ciemnych zaułków aportował się do Malfoy Manor. Już w holu czuł przyjemny zapach płynący z kuchni. “Hermiona  coś gotuje?” zdziwił się ślizgon. “Ej, stary, czekaj… czy ty ja właśnie nazwałeś po imieniu? Nie no, coraz gorzej z Tobą.” Chłopak zignorował ten irytujący głos i ruszył za zapachem. W do dużego pomieszczenia. Gryfona stała obok kuchenki i mieszała coś w garnku. Nie zwracała na niego uwagi. Zbyt była zajęta wpatrywaniem się w to coś, co powstawało na kuchence. Nagle owo coś zaczęło niebezpiecznie bulgotać.
- O nie, nie, nie, nie… - mówiła Granger nie mając pojęcia, że Malfoy na nią patrzy. - Błagam, tylko nie to.
- Co tam tak gotujesz? - odezwał się chłopak, a dziewczyna podskoczyła. - Albo starasz się ugotować.
- MALFOY! Nie starasz mnie! - wrzasnęła i wróciła do mieszania tej potrawy nieznanego pochodzenia i działania. - O co Ci chodzi? Nigdy nie mówiłam, że umiem gotować. Staram się, ale za każdym razem coś mi nie wychodzi - jęknęła zawiedziona, wyłączając piecyk.
- A co chciałaś ugotować? - zaśmiał się.
-Spaghetti. Makaron już dawno zimny, a ja sosu nie potrafię zrobić - burknęła w odpowiedzi, zakrywając twarz dłońmi.
- Pokaż, co tam masz… - podszedł i zerknął na TO COŚ co powstało w garnku. “CUD, ŻE TO JESZCZE NIE ŻYJE WŁASNYM ŻYCIEM!”, krzyknął w myślach. - Co tu dałaś?
- Umm… Mięso, sos ze słoika, wodę, cebulę… jakieś przyprawy. No i chyba trochę wódki dolałam przez przypadek. - mruknęła. Spojrzał na nią jak na idiotkę. Miona spłonęła rumieńcem, czując jego wzrok na sobie. - NO CO!? Nie moja wina, że nigdy nie gotowałam! Zawsze wszystko odgrzewałam w tej pieprzonej mikrofali. NIGDY NIE MIAŁAM SZANS SIĘ NAUCZYĆ! - Ostatnie zdanie wręcz wykrzyczała w twarz arystokracie i wybiegła ze łzami w oczach. Malfoy, niewiele myśląc, pobiegł za nią. Nie musiał długo jej gonić, bo była od niego wolniejsza i biegła w znanym mu kierunku. Skręciła w korytarz przy, którym znajdowały się ich sypialnie. W chwili, gdy chwyciła za klamkę swojego pokoju, poczuła uścisk czyjejś ręki na ramieniu, a zaraz potem ktoś ją objął. Czuła się dziwnie. Po tym wszystkim, co przeszła nie mogła nawet znieść towarzystwa faceta, a co dopiero jego dotyku.
- Przepraszam, Miona - wyszeptał Dracon. Ona tylko bardziej wtuliła się w jego ramiona, wylewając coraz więcej łez i ujawniając światu, jak bardzo wrażliwa i bezsilna była. Nagle poczuła, jakby zaczęła się unosić nad ziemią. Poczuła ten charakterystyczny zapach, który unosił się w sypialni chłopaka. Lekka woń pomarańczowego żelu pod prysznic wymieszana z mocniejszymi perfumami, która wydawała jej się najlepszym zapachem na świecie. Posadził ją na swoim łóżku nie wpuszczając z objęć, czekając, aż się uspokoi. Chwila ta nadeszła nieoczekiwanie szybko. Kiedy łzy przestały lecieć, a oddech się wyrównał, otworzyła oczy.
- Nie to ja… - zatrzymała się na chwilę. Dostrzegła czerwoną plamę na nieskazitelnie białej koszuli kolegi. Uniosła głowę, by spojrzeć w jego oczy. Były… no właśnie, jakie były? Dziwne? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Zerknęła jeszcze raz na plamę na odzieniu, dając chłopakowi tym samym do zrozumienia, że też ma spojrzeć. Wyplątała się z jego objęć i odsunęła na mniej więcej metr. -Malfoy, um...czy to jest krew? - zapytała z lekkim wahaniem.
- Tak. - odpowiedział krótko. Spojrzała na niego ze strachem.
- Czy-czyja? - zająknęła się. Patrzał jej prosto w oczy. Nie mógł jej okłamać. Nie chciał tego robić. Te kilka dni, kiedy się nią opiekował, coś dla niego znaczyły. Nie mógł tego w tak banalny sposób zaprzepaścić.

- Twoich rodziców. - powiedział nie odwracając wzroku od jej oczu. Oczekiwał jakiejś reprymendy, ucieczki, pobicia, czegokolwiek, jednak nie. Ona tylko patrzyła na niego nieprzeniknionymi oczami.

Alice&Sasza
z małą pomocą Willa.
Beta: Zuzia.
Lydia Land of Grafic