Witamy!
Chciałyśmy Wam powiedzieć, że po raz pierwszy piszemy razem opowiadanie w tym stylu- więc liczymy na wyrozomiałość.
Rozdziały będą pojawiać się jak tylko napiszemy, a nasza kochana Elle(beta) zbetuje.
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba i więcej osób to będzie czytać.
Siedziała na parapecie, paląc kolejnego papierosa tej nocy. Płakała. Informacja, że jest jej źle, byłaby wielkim nieporozumieniem. Co takiego mogło się stać, że czuła się tak, a nie inaczej? To samo co od siedmiu lat. Pomiatanie, bicie, gwałty...Jej psychika powoli się sypała. To wszystko zaczynało ją przerastać. Za dużo jak na osiemnastoletnią, ładną dziewczynę, która ma przed sobą całe życie. Już postanowiła, wiedziała co ma robić.
Powoli zgasiła ostatniego papierosa, otarła słone łzy z policzków i jednym machnięciem różdżki wyciszyła pokój. Wyciągnęła z dna szafy największą walizkę i zaczęła pakować wszystkie swoje rzeczy. Nie spieszyła się, wiedziała, że George i Jane późno położą się do łóżka. Ubrania, książki, kosmetyki... Pakowała wszystko, nie zamierzała już wracać. Nie do miejsca, gdzie spotkało ją tyle zła. Kiedy wszystko co było widoczne, zostało już spakowane, odsunęła jeden z paneli i wyciągnęła wszystkie swoje oszczędności. Miała ich dość sporo. Dziękowała w duchu ludziom, którzy zatrudniali ją w ciągu wakacji mimo tego, że nie była osobą pełnoletnią. Miała w ręku równe dziesięć tysięcy funtów.
Znów usiadła na parapecie i nalała sobie Ognistej Whiskey. Wpatrywała się w widok, którego miała już więcej nie zobaczyć. Już nigdy nie zamierzała pojawiać się w Wielkiej Brytanii. Wiedziała to na pewno. Jednym łykiem wypiła całą zawartość szklanki.
Była 3:00. Mogła już iść, nic nie stało jej na drodze do tego, oby opuścić to miejsce. Miejsce, w którym tyle wycierpiała. Walizkę zmniejszyła do rozmiarów paczki zapałek i schowała do kieszeni spodni, różdżkę zaś schowała do lewego kozaka. Złapała torebkę, w której były schowane wszystkie eliksiry i ruszyła przed siebie. Powoli otworzyła drzwi upewniając się, że nikogo nie ma na korytarzu. W końcu ruszyła przed siebie. Nie spieszyła się.Grangerowie śpią, wiec nie ma się czym martwić. Była już przy schodach, kiedy nagle…
- Gdzie się wybierasz, mała dziwko? - Usłyszała za sobą szyderczy głos Georga. Odwróciła się powoli i spojrzała mu prosto w oczy.
- Wychodzę - mruknęła tylko.
- Znów zamierzasz się kurwić po nocy? Chyba nie uważasz, że Ci na to pozwolę, co? – oznajmił, po czym zrobił w jej stronę kilka kroków. Panika, która narastała z każdą chwilą, nie pozwalała wymyślić planu ucieczki. „Chwila, przecież jestem czarownicą” – pomyślała. Sięgnęła do buta po swoją różdżkę i wycelowała nią w mężczyznę, który natychmiast się zatrzymał.
- Myślisz, że się Ciebie boje? Nie możesz czarować poza tą szkołą dla dziwaków, więc schowaj ten patyk, bo ci go połamię - zaśmiał się delikatnie i ruszył znów w jej kierunku.
- Chyba zapomniałeś, że jestem już pełnoletnia. - Była pełna podziwu. Jak można być takim kretynem? - Drętwota! Teraz się trochę zabawimy, TATO. - uśmiechnęła się złowrogo. Mężczyzna już po chwili unosił się nad ziemią, lecąc wprost do sypialni.
- Co tu się dzieje? CO TY MU ZROBIŁAŚ IDIOTKO?! George? George! Mów natychmiast co mu zrobiłaś?!- histeryzowała jej matka, która nagle pojawiła się obok.
- Crucio… - powiedziała wyraźnie, celując różdżką w kobietę. Jane jak na zawołanie zaczęła zwijać się z bólu. Jej krzyk był jak muzyka dla moich uszu.
- Pożałujesz tego, że nigdy go nie powstrzymałaś. - Kolejny raz rzuciła na nią zaklęcie niewybaczalne. Widok jej ciała w takiej pozycji, sprawiał jej swego rodzaju radość. Po raz pierwszy czuła satysfakcję z tego, że inny człowiek odczuwa tak niewyobrażalny ból, jakiego ona doświadczała na co dzień.
- A to, za to, że śmiałaś się z tego wszystkiego. Byłaś szczęśliwa, mogąc widzieć moje cierpienie – powiedziała panna Wiem-To-Wszystko-A-Nawet-Jeszcze-Więcej i znów rzuciła zaklęcie. Hermiona już nie powstrzymywała swojego śmiechu, który tak szaleńczo wypływał z jej ust. Znów przerwała zaklęcie. Zerknęła na nią z politowaniem i przeniosła powoli wzrok na Georga.
- Ty nic nie warta dziwko - syknął pan Grenger. Widocznie zaklęcie przestało działać. - Jak śmiałaś? Wychowywaliśmy Cię przez tyle lat!
Na jego słowa zaśmiała się, patrząc mu prosto w oczy.
- Wychowywaliście? Pokażę Ci jak się mną zajmowaliście. Crucio! - ryknęła na całe gardło. Nie ściągała zaklęcia przez kilka minut. Czuła ból swojego ojca, widziała to w jego oczach, które raz po raz otwierał w szoku i zamykał ponownie. Nagle poczuła rękę na swoim ramieniu. Odwróciła wzrok od Georga, jednocześnie cofając zaklęcie. Zaraz za nią stał mężczyzna o matowo-szarych oczach,odziany w czarny, długi do ziemi płaszcz, przez co nijak nie mogła go rozpoznać.
- Dość już. Zrozumieli - powiedział po czym jednym machnięciem różdżki pozbawił najmądrzejszą dziewczynę od czasów Roweny Ravenclaw przytomności.
***
Właśnie wychodził z tajnego przejścia prowadzącego do Ministerstwa. Miał na sobie czarny płaszcz, dzięki któremu na tle ciemnej nocy pozostawał niezauważony. Na jego widok, mijająca budynek mugolka, natychmiast przyspieszyła. Odwrócił się by na nią popatrzeć, a ona zrobiła to samo. Kiedy napotkała jego wzrok krzyknęła i pobiegła w swoją stronę. Chłopak zaśmiał się pod nosem i ruszył przed siebie. Podobało mu się, że mugole się go bali.
Przechodząc obok jednego z domów usłyszał dziwnie znajomy krzyk:
- Wychowywaliście? Pokażę Ci jak się mną zajmowaliście. Crucio!
Słysząc jedno z niewybaczalnych ruszył szybkim krokiem w kierunku domu. Zatrzymując się na sekundę przed drzwiami doznał szoku.. „G., J. i H. Granger”. „Ha! Więc nasza szlama nie jest taka dobra i honorowa, jak na Gryfona przystało”. Pchnął drzwi i znalazł się w gustownie urządzonym przedpokoju. Beżowe ściany idealnie współgrały z ciemnymi panelami i machoniowym stolikiem, na którym stała misa na klucze. Z pomieszczenia wychodziły trzy pary drzwi i schody. Kolejny zduszony krzyk przywrócił go do rzeczywistości. Ruszył w stronę schodów, starając się nie narobić niepotrzebnego hałasu, który w tej chwili był najmniej pożądany.
Draco nie wiedział, że dziewczyna Wiem-To-Wszystko-A-Nawet-Jeszcze-Więcej potrafi rzucić zaklęcie niewybaczalne. Nie, ona nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego!
Położył jej rękę na ramieniu, a zdziwiona Gryfonka natychmiast przerwała zaklęcie.
- Dość już. Zrozumieli - oznajmił i rzucił na nią zaklęcie. Jej ciało bezwładnie opadło w jego ramiona. Zaciągnął się delikatnym, lawendowym zapachem jej włosów i wyniósł ją z budynku. Przed furtką posiadłości Grangerów zerknął ostatni raz w okna, gdzie tliło się lekkie światło, po czym aportował się do swojej posiadłości - Malfoy Manor.
Zerknął na uśpioną w jego ramionach dziewczynę. Zmieniła się przez te wakacje. Jej niegdyś wiecznie rozczochrane włosy teraz opadały falami na ramiona, twarz pogrążona w śnie była pozbawiona tej charakterystycznej zmarszczki która tworzyła się na czole dziewczyny za każdym razem kiedy zaczynała o czymś myśleć. Taka delikatna i krucha. „Malfoy idioto, o czym ty myślisz do cholery?! TO JEST SZLAMA! Przeliterować? S-Z-L-A-M-A!” Pokręcił głową chcąc odpędzić od siebie dziwne myśli na temat dziewczyny i ruszył w stronę swojej sypialni. Nikogo nie było w domu, mieszkał zupełnie sam więc nie musiał martwić się tym, że ktoś go nakryje.
Jego pokój mieścił się w zachodnim skrzydle posiadłości. Można było powiedzieć, że to apartament. Sypialnia urządzona gustownie i bogato, jednak bez zbędnego przepychu. Całe pomieszczenie mieniło się zielono-srebrnymi barwami. Na pierwszy rzut oka można było powiedzieć, że pokój ten należy do ślizgona. Ściany w tym miejscu były pokryte mieniącą się szarością, z pojawiającymi się gdzieniegdzie przebłyskami czerni. Podłoga wyłożona była miękką, zieloną wykładziną, która przywodziła na myśl letnią trawę, delikatnie łaskoczącą w stopy. W kącie pokoju stało biurko, a na nim ułożone w równy stosik leżały książki. Z daleka można było ujrzeć lekko wytartą okładkę podręczników od eliksirów i astronomii. Niedaleko ustawiono obszerną szafę, idealnie dopasowaną do całego wystroju. Pokój sam w sobie był fantastyczny. Może z powodu tak cudownie wyglądającej kolorystyki? A może dlatego, że meble tak doskonale do wszystkiego pasowały? Dużo można by opisywać, jednak najwięcej przestrzeni w pomieszczeniu zajmowało ogromne, starannie zaścielone łoże.
Podszedł do łóżka, odsłonił większą jego część i położył dziewczynę okrywając ją zielono-czarną, satynową kołdrą. Położył ją delikatnie i przykrył, po czym ulotnił się jak najszybciej z pokoju, żeby jej nie obudzić.
***
Dziewczyna ocknęła się sama w nieznanym pokoju. Na początku pomyślała, że umarła i znalazła się w piekle, ale uznała, że ból głowy, który teraz odczuwa w głowie jest nazbyt realny. Chciała się podnieść, ale zakręciło jej się w głowie i znów opadła na miękkie poduszki. Postanowiła podnosić się powoli, pokonując przy tym ból. Kiedy usiadła i oparła się o zagłówek łóżka zorientowała się, że jest w samej bieliźnie.
„No super.” - pomyślała. Jest w samej bieliźnie, w obcym domu,na dodatek w obcym ŁÓŻKU! Już zaczęła myśleć co z nią zrobili, ale uznała, że gorzej niż jej „ojciec” nie mógł nikt zrobić. Na wspomnienie o George’u zaczęła sobie przypominać wczorajsze zdarzenia. Nie żałowała żadnej swojej decyzji. Zrobiła dokładnie to, co chciała zrobić od bardzo dawna.
Dźwięk otwieranych drzwi zakończył jej rozmyślania. Zsunęła się na poduszki i przykryła kołdrą po samą szyję udając, że nadal śpi. Osoba, która weszła do pokoju była elegancjo ubrana. Mleczno-biała skóra i platynowe przydługawe włosy, uświadomiły jej, kto to jest. Znała tę osobę. Był to Dracon Lucjusz Malfoy. Naczelny dupek, irytująca, zadufana w sobie fretka Hogwartu. Wróg numer jeden większej części szkoły. Swoje kroki skierował w stronę toalety, gdzie po chwili można było usłyszeć szum wody spod prysznica.
Ponownie podniosła się na łokciach, nie zważając na ból, który temu towarzyszył. Bez skrępowania rozglądała się po pokoju oceniając go pod każdym względem. Dość obszerna biblioteczka, biurko na którym piętrzyły się jakieś papiery, kanapa, stolik. Normalny hotelowy apartament.
Wcześniej słyszany szum wody ustał, a po chwili z toalety wyłonił się Malfoy we własnej osobie, ubrany w dresowe spodnie i białą, opinającą jego ciało podkoszulkę. Swoje kroki skierował w stronę okna tylko po to, aby je zasłonić, co uświadomiło brunetce, że jest późna godzina nocna. Platynowy skierował wzrok na łóżko, przez co dziewczyna była zmuszona zamknąć oczy. Po chwili poczuła jak materac obok niej ugina się pod ciężarem innego ciała. Mimowolnie jej ciałem targnął dreszcz strachu. Czuła jak Malfoy obraca się w jej stronę i układa do snu. Zaczęła się denerwować co owocowało nerwowymi ruchami.
- Granger skończ się wiercić – westchnął. - Źle ze mną, skoro mówię do śpiącej osoby. Malfoy weźże się w końcu za siebie. Boże, zaczynam do siebie mówić, przyda się jakiś psychiatra... – mruczał.
Hermiona nie mogła się nie zaśmiać, słysząc monolog dochodzący zza jej pleców.
- Granger i z czego rżysz? Uważasz, że to... - Chwila konsternacji Dracona dłużyła się dziewczynie w nieskończoność. - Kiedy się obudziłaś?
- Jakieś 10 minut temu - odpowiedziała zachrypniętym głosem. - Dlaczego jestem prawie naga?
- Niby najzdolniejsza czarownica od czasów Roweny, a zadaje tak głupie pytania. Rozebrałem Cię dzisiaj, a ubrania oddałem Guzikowi, mojemu skrzatowi, aby mógł je wyprać. A teraz łaskawie zatkaj jadaczkę, bo miałem ciężki dzień i zmęczony jestem. Dobranoc.
- Mmm... Dobranoc - mruknęła. „Dlaczego nie wstaniesz głupia, przecież on już śpi. Pewnie nawet nie zauważy, że zniknęłaś" Zatopiona we własnych myślach nie zwróciła uwagi, na zbliżające się ciało. „Dobra, Hermiono! Teraz wstaniesz, poszukasz ubrania i spadasz stąd jak najszybciej!". Kiedy jedną nogą była już poza łóżkiem, zimna, blada ręka owinęła się w jej pasie i przysunęła do siebie. "CO SIĘ DZIEJE? DLACZEGO ON TO ROBI?! MALFOY POKRAKO PUSZCZAJ MNIE!" Lekko panikowała odciągając od siebie rękę platynowowłosego. Ten jakby wyczuł co zamierza zrobić dziewczyna zacisnął mocniej rękę i przylgnął całym ciałem do drobnej dziewczyny. „Poddaję się". Ułożyła głowę na ręce Malfoya i przymknęła oczy oddając się w objęcia Morfeusza.
***
Świat ujrzał szaro-stalowe oczy, gdy tylko pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju przez źle zasłoniętą zasłonę. Ziewnąłprzeciągle i chciał wstać, jednak coś spoczywało na jego klatce piersiowej. Kiedy spojrzał w dół, zaatakowały go czyjeś miękkie,brązowe loki. Granger. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem i ściągnął ją z siebie, kładąc na miejsce obok jak najdelikatniej potrafił. „Nie chce mieć z nią do czynienia od samego rana" - westchnął w myślach. Swoje kroki skierował do toalety gdzie zamierzał wziąć szybki prysznic i iść coś zjeść.
Ubrany w materiałowe spodnie i najzwyklejszą w świecie koszulkę, wyszedł po cichu z pokoju, kierując swoje kroki do kuchni,z zamiarem przygotowania czegoś pożywnego do jedzenia dla dwóch osób. „To dziwne. Nigdy nie robiłem nic dla dwojga. Draco,do cholery, po co ją tu przyprowadziłeś?!” - odezwał się cichy głosik w jego głowie. Co gorsza nie potrafił mu odpowiedzieć. Nie wiedział. „Po co się do niej tuliłeś?”. Kolejne pytanie pozostawione bez odpowiedzi. NIE WIEDZIAŁ! Ten widok Granger leżącej w jego łóżku,był taki… taki… nawet nie wiedział jak to nazwać. Jego umysł był właśnie jedną, wielką czarną dziurą.
Ruszył w stronę lodówki, żeby wyciągnąć wszystkie produkty potrzebne do przygotowania śniadania. Omlety. Najprostsze, a zarazem pożywne jedzenie. Nic dodać nic ująć. Rozbił kilka jajek do jednej z misek, a zaraz po nich dodał mąki. Następnie sól jak zwykle oszczędnie, w końcu nie jest zbyt zdrowa. Wrzucił troszkę margaryny na rozgrzaną patelnię i wylał na nią wymieszane składniki. Kiedy jeden placek był już gotowy, zabrał się za przygotowanie drugiego. Nalał do szklanek soku pomarańczowego i przełożył wszystko na tacę, którą zaniósł do sypialni.
Kiedy otworzył drzwi zobaczył, że pokój jest pusty. Po chwili dało się usłyszeć szum wody z toalety. „No jasne, Malfoy, Ty idioto. Ona od dwóch dni się nie kąpała.”
- Granger? - zawołał kładąc tackę na stoliku przy łóżku. Po chwili szum wody ustał, a z toalety wyszła zguba, ubrana w Draconowy, zielony szlafrok. Chłopak podziwiał jak satyna przylega do jej wilgotnego ciała. Jego wzrok spoczął na jej piersiach, które były wyraźnie zarysowane. Draco pomyślał, że gdyby wystartowała w miss mokrego podkoszulka miałaby duże szanse na wygraną. „DRACO, TY DEBILU, NA CO TY PATRZYSZ?” - opieprzył się w myślach i przeniósł wzrok na talerze. - Zrobiłem śniadanie - powiedział trochę speszony.
- Malfoy, co Ty…
Alice&Sasza <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz